Życie me, ciągnie się, jak makaron…

Życie me, ciągnie się, jak makaron…

gosia78

8/9/2017

ok. 3 min


Jest pysznie, jest dużo śmiechu, bo towarzystwo zna się, lubi i szanuje. Długa makaronowa nić spaghetti zmusza do jedzenia bez zbędnego pośpiechu, smakowania życia tu i teraz. Okazuje się, że jedzenie makaronu jest slow. A życie slow jest cool.
Musimy sobie to jasno i dosadnie powiedzieć: STOP! Stop z dzikim pędem, stop z powierzchownymi emocjami i bylejakością. Czy filozofia slow life to nowy styl życia, czy powrót do naturalnego rytmu, zgodnego z porami roku i naszym zegarem biologicznym? W nurt slow wpisuje się nie tylko uważne i harmonijne życie, ale także bardzo ważna jego część – jedzenie, która dotyczy diametralnej zmiany spojrzenia na konsumpcję: żywność zachowa swoje wartości odżywcze, jeśli będziemy używać produktów naturalnych i zastosujemy ekologiczne metody przetwarzania: dojrzewanie, wyciskanie, marynowanie. Inaczej przejdziemy przez życie i nigdy nie dowiemy się, jak naprawdę smakuje makaron z grillowanymi warzywami, wędliny i przetwory mleczne. Życiu slow sprzyja uważna kuchnia, którą możemy potraktować jako inwestycję w zdrowie swoje i najbliższych, a że najlepsze rozwiązania są jednocześnie najprostsze, warto zastanowić się, które dania u-w-i-e-l-b-i-a-m-y i jakich potrzebujemy produktów do ich przyrządzenia. Miłośnicy celebrowania posiłków z makaronem postawią na dobrej jakości spaghetti, cannelloni, lasagne i całą masę szalonych kształtów w tak miły sposób uprzyjemniających codzienne jedzenie. Aż do 1740 roku, do momentu otwarcia przez Paolo Adami w Wenecji pierwszej fabryki makaronu, sam wyrób ciasta zajmował bardzo dużo czasu. Sycylijskie słowo „maccaruni” tłumaczy się jako „ciasto zrobione siłą”, ponieważ początkowo ciasto ugniatane było stopami, nierzadko przez cały dzień. Najbardziej popularny na świecie makaron, spaghetti, początkowo był daniem dla biedoty i podawano go z oliwą, czosnkiem i bazylią. Powrót do takich dodatków dziś doskonale wpisywałby się w nurt filozofii slow. Także przyrządzanie dzisiejszej lazanii niewiele zmieniło się od czasów starożytnych. Tak, jak kiedyś potrawa kojarzy się z dobrobytem, sjestą i radością jedzenia w miłym towarzystwie. Starożytni Grecy mieszali mąkę z wodą, a uformowane płaskie płaty „laganon” – prototyp dzisiejszej lazanii – suszyli na gorących kamieniach lub w piecach. Z kolei Rzymianie, przekładając makaronowe płaty mięsem lub rybami, nazwali swoje danie „ lagana”. O jej rodowód upomnieli się także Anglicy, umieszczając przepis na „loseyns” w pierwszej angielskiej książce kucharskiej, jako danie podawane na dworze króla Ryszarda II. Powolnej i radosnej konsumpcji sprzyja także cannelloni, około 7-10 cm walcowate rurki, przygotowane do nałożenia pysznych farszów. Wynalazcą dania jest Nicola Federico, kucharz z Sorrento, który w 1907 roku po raz pierwszy podał wspaniałe, choć czasochłonne cannelloni, do którego pomidorowy farsz z cebulą, czosnkiem i mielonym mięsem gotował się cały dzień! Do restauracji La Favorita, gdzie Nicola serwował danie polane sosem z mleka i sera ricotty, na niedzielne obiadki przychodziły całe rodziny, a kuchnia wydawała aż 120 kg cannelloni dziennie, nie licząc farszu. Tempo, w jakim będziemy żyć przekłada się na jakość życia. Jeśli nie chcemy płynąć z nurtem, tylko iść własnym rytmem, to musimy narzucić sobie dyscyplinę i dążyć do zmiany mentalności. Zacznijmy od kuchni i ustalenia własnego tempa. Mamy do tego prawo.
Planer
Ulubione
Szukaj
Przepisy
Artykuły