Sinzibuckwud – wypływający z drzewa
gosia78
8/9/2017
ok. 1 min
Syrop klonowy i kuchnia kanadyjska jawią się nam jako para idealna i nierozłączna. Legenda mówi, że indiański wódz wbił w drzewo tomahawk, a następnego dnia jego żona skrupulatnie zebrała wyciekający sok i ugotowała w nim mięso. Od tej pory Indianie używali syropu klonowego niemal do wszystkich potraw i miał on podobne zastosowanie, jak sól w kuchni europejskiej.
Najbardziej „słodkie” odmiany to klony: cukrowy, czarny i czerwony.
Drzewa te swoją służbę rozpoczynają w wieku około 30 lat, a kończą jako
stuletni weterani. Dawniej Indianie składali ofiarę duchowi drzewa,
błagając go o przebaczenie za „rabunek jego krwi”. Dziś cukrowe klony
hodowane są na specjalnych farmach, ale sposób produkcji syropu
klonowego nie zmienił się od wieków, a jego sekret polega jedynie na
odparowaniu wody. Tak przygotowany syrop, pomimo że nie zawiera
konserwantów, ma półtoraroczną trwałość.
Co takiego magnetycznego kryje się w tym przezroczystym, lekko
złocistym syropie, że każdy, kto go spróbuje, pozostaje mu wierny na
zawsze? Syrop klonowy kusi małą kalorycznością, można z niego wyrabiać
cukier, masło klonowe, napoje energetyczne i alkoholowe, a Kanadyjczycy
używają go jako sosu do naleśników, jako „marynaty” i dodatku do mięs
oraz sosu do deserów lodowych i sałatek owocowych. Czy znasz już smak
tego kanadyjskiego rarytasu?