Czerwony barszczyk raz, dwa, trzy…
gosia78
8/9/2017
ok. 1 min
Władysław Jagiełło jadał dla zdrowia barszcz czerwony. A że zakwas z buraków umiały przygotowywać wszystkie gospodynie, bo buraki były warzywem ogólnodostępnym i łatwym w uprawie, to barszcz stał się szybko domowym lekiem na wiele dolegliwości; począwszy od przeziębienia i gorączki, a skończywszy na kacu.
Z prozdrowotnych właściwości barszczu w wersji okrojonej i mocno postnej
korzystała biedota, natomiast wersją nieco bogatszą – z wołowiną i
„rurą”, czyli kością szpikową, schabem, kiełbasą lub słoniną delektowały
się szlachetniejsze stany. Postny barszcz (czysty lub lekko zabielany)
podawano z uszkami, z dodatkiem śledzi, grzybów lub kaszy. Wigilijny
barszczyk spożywano około południa i podawano go z krupami i przyprawą z
suszonych grzybów. Był to także jedyny posiłek przed wigilijną
wieczerzą, ponieważ w tym szczególnym dniu należało zachować ścisły
post.
Barszcz działa odkwaszająco na organizm, a buraki ćwikłowe są bogate w
wapń, magnez, sód i potas. Polacy tak bardzo chwalą sobie tę zupę, że
obowiązkowo serwują ją przynajmniej dwa razy do roku: podczas wigilii
oraz podczas wielkanocnego śniadania. Idealny barszcz ma piękny rubinowy
kolor, uzyskany dzięki krótkiemu gotowaniu i dodaniu odrobiny octu lub
soku z cytryny, pachnie majerankiem i czosnkiem, a w związku z tym, że
istnieje duża dowolność dodatków: barszcz ten podawany jest z jajkami,
fasolą, krokietami, ziemniakami, a nawet makaronem. Na wigilijnym stole
stanowi pozycję obowiązkową.